środa, 24 sierpnia 2016

8. Braciszek...

Czas płynął dalej. I w końcu mając 11 lat zostałam siostrą :). Myślałam, że teraz wszystko będzie dobrze. Mam mamę, tatę, brata. Byłam prze szczęśliwa. Często zostawałam z nim sama kiedy mama będąc na urlopie macierzyńskim wychodziła do sklepu czy coś takiego. To w moich ramionach zasypiał po godzinach płakania, kiedy ani mama, ani tata nie wiedzieli, o co chodzi, dlaczego płacze. Oni byli zdenerwowani, a ja spokojna, dzieci to wyczuwają. Byłam dumna z siebie. czytałam mu bajki na dobranoc mimo, że był zbyt mały by coś zrozumieć to uparcie do niego mówiłam, pokazywałam obrazki, albo opowiadałam o tym jak się bawiłam. Chciałam być jak najlepszą siostrą. Rodzice nadal się kłócili i to częściej ale ja byłam zajęta wychowywaniem brata dosłownie. Z czasem jak dorastał mama wróciła do pracy. A ja byłam z nim cały dzień, a więc przewijanie, karmienie, usypianie, spacery to były moje nowe obowiązki, nawet wizyty u lekarza gdy coś się działo. Nie byłam już małą córeczką latającą po podwórku z dziećmi, zostałam wyrwana z dzieciństwa by stać się siostrą, matką, sprzątaczką, kucharką, bo z czasem doszło do moich obowiązków gotowanie obiadów. Nie miałam oczywiście tego za złe mojemu braciszkowi. Ale frustracja zaczęła we mnie rosnąć coraz bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz