sobota, 11 listopada 2017

24. Przyśpieszmy trochę...tzn. Pierwsza rozprawa

Pierwsza rozprawa rozwodowa z powództwa mojej matki. Mimo, że chciałam na niej zeznawać nie wolno mi było ze względu na mój wiek. Jak powiedziała nam pani adwokat, jeśli chodzi o sprawę rozwodową własnych rodziców dziecko nie może zeznawać do momentu ukończenia 17 roku życia, chyba, że chodzi o przemoc w rodzinie. Moja matka w pozwie rozwodowym jako powód rozpadu pożycia małżeńskiego podała"problem" mojego taty z alkoholem. Dlatego też, kiedy rozmawialiśmy o sprawie to bym była świadkiem nie wchodziło w grę, miałam wtedy 16 lat. Jednak mimo tego, że nie było mi dane zeznawać chciałam pójść do sądu z tatą. By go wspierać by po prostu być z nim. Zgodził się na to. Nie pamiętam na jaki termin wyznaczono dokładnie pierwszą rozprawę, ale wiem, że było to po nowym roku. Więc również po moich 17 urodzinach. Dlatego nalegałam by tata porozmawiał z panią adwokat by wezwali mnie na świadka przy kolejnej rozprawie. W sądzie czekaliśmy z tatą przed wskazaną w jego wezwaniu salą dużo przed czasem. Byli również świadkowie. Ze strony taty była to sąsiadka, która miała potwierdzić, że w naszym domu nie działo się nic złego, nie było głośnych kłótni i awantur itd. Na świadka tata powołał również kolegę z pracy jedynie w celu potwierdzenia jego regularnych przybyć do pracy, oraz, że zawsze w pracy był trzeźwy. Świadkowie ze strony matki to jej najlepsza przyjaciółka znana wam już z rozdziału 15 pod tytułem "Nareszcie ktoś mnie rozumie", oraz inna sąsiadka. W pewnym momencie do sądu weszła moja matka, po paru minutach podeszła do mnie i zaczęła wypytywać jak się czuję, odparłam, że nie mam ochoty z nią rozmawiać, spróbowała pocałować mnie w policzek po czym odeszła gdy jej to uniemożliwiłam. Na kilka chwil wszyscy weszli na sale po czym świadkowie wyszli i dopiero po ich wywołaniu kolejno zaczęli wchodzić na salę i zeznawać. pierwszym świadkiem który zeznawał ze strony taty był jego kolega z pracy i zaraz po zeznaniach pożegnał się ze mną i wyszedł. Później następni i gdy zeznawał już nasz ostatni świadek, byłam na korytarzu sama ze świadkami matki, to nie mogło skończyć się dobrze...

niedziela, 23 lipca 2017

23. Zablokowany telefon

Tata umówił się z moją matką, że to on będzie płacił za mój telefon. I ta umowa wydawała się działać jednak nie zbyt długo. Tata jasno oznajmił, że będzie ponosił opłaty tylko za abonament a nie za sam telefon, ponieważ kiedy skończy się umowa oddamy telefon mojej matce, skoro jest on na jej nazwisko. I wszystko było w porządku, ale do czasu. Kiedy tata dostał fakturę za drugi miesiąc za mój telefon zapłacił odpowiednią kwotę pomijając chyba około 20zł opłaty za sam aparat. Nie mogło obyć się bez kłótni. Ale myśleliśmy, że wszystko i tak będzie w porządku. Myliliśmy się, następnego dnia kiedy wychodziłam do szkoły przypomniało mi się, że nie wzięłam kluczy z domu. Chciałam zadzwonić do taty, by ten rzucił mi je przez okno. Kiedy jednak wybrałam numer i czekałam na pierwszy sygnał, zamiast niego usłyszałam w słuchawce dziwny komunikat, a mianowicie "telefon został zgłoszony jako skradziony". Nie wiedziałam co się dzieję, ani co to znaczy. Od razu pobiegłam do domu i wszystko powiedziałam tacie. Może powinnam po prostu pójść do szkoły i martwić się po powrocie do domu. Ale co gdyby coś się stało a ja potrzebowałabym się skontaktować z tatą? Nie mogłabym bo "telefon został zgłoszony jako skradziony". Weszłam do domu i powiedziałam wszystko tacie myślałam, że to jakiś błąd czy coś takiego, ale myliłam się. Jak się okazało, moja matka zdenerwowana tym, że tata nie zapłacił za sam telefon postanowiła, że nie pozwoli nam dalej z niego korzystać, jednak zamiast się z nami skontaktować i powiedzieć, że nie podoba jej się to i chce go odzyskać to po prostu zadzwoniła do sieci w jakiej telefon został kupiony i zgłosiła kradzież tego telefonu uniemożliwiając mi korzystanie z niego i wykonywanie połączeń. To było okropne, ledwo cieszyłam się z odzyskanego telefonu, a już musiałam się z nim pożegnać. Tata wykupił mi kartę którą włożyłam do jego starego telefonu tylko by mieć z nim jakikolwiek kontakt ale obiecał mi, że kupi mi inny telefon. I tak też zrobił, jak zawsze dotrzymał słowa, pozwolił mi wybrać sobie telefon który mi się podobał i wziął go dla mnie w korzystnej umowie.

wtorek, 23 maja 2017

22. Wszystkie moje rzeczy...

Mimo braku pieniędzy tata robił co może i z pomocą dziadków i jego rodzeństwa był w stanie kupić mi najtańsze łózko jakie znaleźliśmy, biurko, a do niego fotel oraz drukarkę nie tylko po to bym była w stanie wydrukować rzeczy związane ze szkołą, ale również byśmy byli w stanie wydrukować różnego rodzaju materiały zgromadzone na potrzeby sprawy rozwodowej. Tata nadal spał w salonie na materacu pozostawionym przez matkę przy wyprowadzce. Na krótki okres czasu taki materac to nic złego ale z czasem mówił mi jak mu nie wygodnie, że boli go kark. Wiedziałam, że nie zgodziłby się zamienić miejscami tak po prostu. Dlatego czasami mówiłam mu, że wygodniej mi na materacu, że mam na nim więcej miejsca, albo, że mam bliżej ładowarkę i mogę korzystać z telefonu. Wtedy zgadzał się spać na moim nowym łóżku. Cieszyłam się że choć na parę nocy mogę mu pomóc. Moja wtedy najlepsza przyjaciółka wiedziała o całej tej sytuacji. Dlatego mimo wielkiego braku w wyposażeniu naszego mieszkania czasami przychodziła do mnie na noc, gdy już naprawiliśmy nasz stary komputer który jak większość rzeczy pozostałych w mieszkaniu nie był w dobrym stanie rzucony na podłogę i bez kilku części. Mogłyśmy wtedy oglądać sobie filmy które przynosiła na pendrive'ie. Któregoś razu przyszła by u mnie nocować, miała masę różnych filmów, oglądałyśmy je prawie całą noc miałyśmy dobrą zabawę strasząc się na wzajem po oglądaniu horrorów. Przez te wszystkie wygłupy spałyśmy dość długo. Wstałyśmy około 11:00. Jak zawsze zrobiłyśmy sobie tosty na śniadanie. Zjadłyśmy ubrałyśmy się i dalej razem siedziałyśmy. Parę minut przed 14 dostałam sms'a od matki. Jego treść brzmiała tak: "Natala przyjedź po rzeczy swoje rzeczy, rower książki gitare itd. jeśli nie przyjedziesz będę zmuszona wystawić je na śmietnik nie mam gdzie je dać. Masz czas do 14:30". Nie chciałam jechać tam sama. Chciałam pojechać z tatą problem polegał na tym, że nie zdążyli byśmy dojechać na czas dlatego pisząc z nią prosiłam by tego nie robiła. Mówiłam, że przyjedziemy innym razem bo dziś nie ma już czasu. Jednak nie zgodziła się zostawiać moich rzeczy dłużej, a teraz było już całkiem za późno by jechać. Wyrzuciła więc moje rzeczy, pamiątki, dyplomy ze szkoły, resztę ciuchów których nie zabrałam wcześniej, gitarę którą dostałam od babci kiedy powiedziałam jej, że chciałabym nauczyć się grać na gitarze, rower. No i inne drobne rzeczy, ale jednak moje i równie dla mnie ważne... Teraz zostałam już dosłownie z niczym prócz ciuchów i starych rzeczy szkolnych... no miałam jeszcze telefon... ale jego odzyskaniem też nie mogłam cieszyć się zbyt długo...

niedziela, 21 maja 2017

21. Ciuchy i telefon.

W końcu zdecydowaliśmy z tatą, że poprosimy moją matkę by oddała mi przynajmniej jakieś ciuchy i najpotrzebniejsze rzeczy. Jednak pomimo wielu smsów do niej wysłanych i prób wybłagania od niej, by je spakowała, a my po nie przyjedziemy nie zgodziła się. Musiałam zdecydować czy chce czekać, aż w końcu się zgodzi, czy pojechać tam i sama spakować swoje rzeczy. Wybrałam drugą opcję, chociaż nie chciałam tam wracać, nawet tylko po to. Tata pojechał ze mną, ale nie wchodził do środka, nawet gdyby chciał nie zgodziłaby się, miałam ze sobą worek na śmieci by wrzucić do niego ciuchy i torbę sklepową. Weszłam do środka moja matka stała nade mną i patrzyła na mnie uważnie obserwując co ze sobą biorę. Jako, że był z nią jej "partner" chciałam wziąć co zdołam jak najszybciej. Jakieś ciuchy spakowałam szybko do worka na śmieci a do torby upchałam stare zeszyty i przybory szkolne które jeszcze nadawały się do użycia. Mówiłam jej by teraz oddała mi też telefon, ale nie zgodziła się na to. Wzięłam worek i torbę i zeszłam do taty. Powiedziałam mu, o tym, że matka nie chciała oddać mi telefonu. Postanowił, że zawrze z nią umowę, że to on będzie jej wysyłał pieniądze na płacenie za telefon, który niestety był kupiony na nią. Po długiej wymianie smsów zgodziła się i odzyskałam swój telefon. Cieszyłam się że odzyskałam przynajmniej część swoich rzeczy. Miałam nadzieję, że resztę rzeczy należących do mnie również niedługo odzyskam... jednak tak się nie stało...

sobota, 8 kwietnia 2017

20. Trudne początki

Tak jak mówiłam byłam u taty tylko z ciuchami które miałam na sobie, miałam może jeszcze troszkę bielizny którą dałam mu przy jednym z naszych pierwszych spotkań mówiąc, że to na wszelki wypadek. Jednak poza tym nie miałam nic.Tata dał mi z 20 zł bym mogła kupić sobie jakąś koszulkę. Nie miał pieniędzy, ale chciał bym miała przynajmniej dwa zestawy które mogłabym zmieniać. Wytrzymaliśmy tak parę dni, ale szybko pojawił się kolejny problem. Potrzebowałam stanika, nie mogłam w nieskończoność chodzić w jednym. Pojechaliśmy z tatą do sklepu. Znaleźliśmy coś jednocześnie ładnego prostego i wygodnego. Tylko... nie wiedziałam jaki mam rozmiar, a stanik który miałam na sobie był już na tyle stary, że rozmiar umieszczony oryginalnie na metce po prostu się sprał.Tata wpadł na pomysł, bym zamiast mierzyć każdy po kolei przyłożyła stanik który on wybierze na oko do siebie przez koszulkę, a dopiero później bym dla pewności go przymierzyła. I w ten sposób udało nam się wybrać odpowiedni rozmiar.
Było nam z tatą ciężko, on chodził do pracy codziennie, ja ten czas spędzałam z koleżanką, kiedy wracał kupowaliśmy sobie coś do jedzenia. Coś ciepłego ale i takiego byśmy w naszej wybrakowanej kuchni mogli to przyrządzić. Czasem padało na ziemniaki surówkę i jakieś mięsko, spaghetti, a czasem na coś gotowego, na przykład pierogi. Jedliśmy prosto z patelni z braku talerzy, lub na papierowych pozostawionych niegdyś w szafce i pominiętych przy przeprowadzce. Spaliśmy na początku materacu na podłodze. Ale dawaliśmy sobie radę. Choć było ciężko to było nam razem dobrze.

wtorek, 21 marca 2017

19. Zamieszkałam z tatą.

11.08.2015r. Wtorek. Wieczór. Pamiętna data. W ten właśnie dzień ja z Dawidkiem spotkaliśmy się z tatą.Tata wziął Dawidka a mi pozwolił się na godzinkę spotkać ze znajomymi. Kiedy byłam u mojej najlepszej przyjaciółki tata powiedział mi, że jeśli chce to możemy z Dawidem u niego zostać na noc. Oczywiście się zgodziłam. Napisał więc mamie, że u niego zostajemy. Krótko po tym już nie mogłam cieszyć się z pobytu u przyjaciółki i perspektywy zostania na noc u taty, ponieważ mój telefon zaczął wydzwaniać. Dzwoniła mama. W końcu odebrałam, powiedziała mi, że nie ma takiej opcji byśmy zostali u taty, że ona się nie zgadza jej się to nie podoba i koniec. Po 15 minutach rozmowy z nią udało mi się ją uspokoić i przekonać. Myślałam, że jest jeszcze szansa na to, że będzie normalnie, ale moja nadzieja szybko została zgaszona niczym świeczka podmuchem wiatru. Kiedy się z nią żegnałam usłyszałam znajomy dźwięk domofonu który oznaczał, że ktoś wpisał kod i wchodzi do klatki. Wróciłam od koleżanki do taty, siedzieliśmy z Dawidem i rozmawialiśmy z tatą. Było super. Aż znów zadzwonił mój telefon to była ona. Powiedziała, że mam zejść do niej na dół bo chce ze mną porozmawiać. Wiele nie myśląc powiedziałam o tym tacie i zeszłam na dół. Przyjechała z Katowic do Gliwic wraz ze swoim kochankiem na jego ścigaczu. Kiedy wyszłam wydawała się spokojna on siedział na motorze a ona stała pod klatką czekając na mnie poprosiła mnie spokojnie bym pokazała jej mój telefon, odpowiedziałam, że tego nie zrobię wiedząc już czym może się to skończyć po ostatnim incydencie. Instynktownie wyjęłam telefon z kieszeni i trzymałam go mocno w ręce. Zaczęła się ze mną szarpać i wydarła mi telefon z ręki, a razem z nim moją kartę bankową którą trzymałam za etui na telefon. Próbowałam jej go odebrać tak jak ona mi. Nie udało się mówiłam, powtarzałam by mi go oddała. Na próżno. Odsunęła się i powiedziała, że mam jej oddać klucze do mieszkania. W odpowiedzi powiedziałam tylko, że dopiero gdy odda mi telefon. Na co jej kochanek wszystkiemu spokojnie się przyglądający odparł bardziej do niej niż do mnie, że ma się nie martwić tym po zmienią sobie zamki.Wsiadła na ścigacz i odjechała. Popłakałam się, nie rozumiałam tego wszystkiego. W telewizji ludzie się rozwodzą i kłócą, ale jeśli chodzi o dzieci, jakoś próbują ze sobą współpracować.Tata mnie pocieszał. Złapał za telefon i napisał jej co o tym myśli. Następnego dnia odwiózł do niej Dawidka. Zostałam sama z tatą bez niczego. Mieliśmy tylko materac w salonie na podłodze do spania. Miałam tylko te ciuchy w których przyjechałam. Nie miałam telefonu. Ale miałam.... miałam coś ważnego.... kochającego rodzica... którym wbrew stereotypom okazał się tata.