piątek, 23 marca 2018

29. Maestro?

Mój brat przychodząc na świat wiele mnie nauczył, choć z początku sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. Uważam, że każde dziecko będące jedynakiem, ma trudności z pewnymi rzeczami. Co jest oczywiście naturalne, kiedy nie musimy się z nikim dzielić nie wiemy jak to robić. Mamy całą uwagę rodziców dla siebie i tak dalej. Dlatego też to mój brat wpłynął na mnie zmieniając mnie totalnie, na lepsze. Nauczył rzeczy jakich przed jego pojawieniem się na tym świecie nie wiedziałam. Stąd właśnie "przezwisko" jakie mu nadałam. Maestro... mój brat jest i zawsze będzie moim mistrzem. Wydobył w wielu aspektach tą lepszą stronę mnie. Nadal wydobywa i zawsze będzie. Zawsze będzie moim Dawidkiem, moim maestro. Pewnego dnia data jego urodzenia oraz to właśnie przezwisko zostanie wytatuowane na moim ciele. Jednak wtedy nie było go ze mną. Nie było ze mną mojego małego kompana. Chciał się z nami spotykać, nawet kilka razy udało nam się z nim spotkać i spędzaliśmy cudowne chwile nad Wisłą. Szukając pod wodą ryb, pływając. Wkrótce jednak dostaliśmy wszyscy w trójkę, ja tata i Dawid kolejny cios. Jakże bolesny. W mojej opinii nawet bardziej bolesny niż poprzednie wybryki matki...

piątek, 16 marca 2018

28. Już po wszystkim?

Nareszcie. Sprawa wygrana. Koniec tego wszystkiego. Naprawdę tak myśleliście? No co wy to nie żaden film z serii sprawiedliwość wygrywa itd. Ta wygrana tylko trochę nas podbudowała. I na początku tkwiliśmy w przekonaniu, że teraz może być już tylko lepiej. Wszystkie nasze krzywdy mogą odejść w zapomnienie. Zapadła decyzja o rozwodzie. Nie ma jej już. Jestem z tatą i wszystko będzie już tylko lepiej. Moja matka i mój tata nie są już razem, nie będą się już kłócić dostali co chcieli. Teraz powinni być w stanie się tolerować i zachowywać kulturalnie względem siebie. Po co sobie już teraz robić na złość prawda? Prawda myśl mądra i prawdziwa, jednak nie wszyscy się z nią zgadzają. a na pewno nie moja matka. Otóż prawda, sprawa wygrana, rozwód z winy matki, ja jestem z tata, ale mój brat. Mój brat jest z nią...

!! Informacja !!

Postaram się dodawać nowe rozdziały, w każdy piątek wieczorem, mogą występować drobne opóźnienia. Ale kiedy się one pojawią na pewno wynagrodzę to tym cierpliwym i wyrozumiałym, dodatkowym rozdziałem na blogu. Proszę o komentarze oraz klikanie w reklamy, dla was to chwila a mi może bardzo pomóc. Pozdrawiam Falko.

sobota, 10 marca 2018

27. "Orzekam rozwód... z winy."

Po moim przesłuchaniu wyszłam z sali rozpraw na korytarz, czekałam na tatę, nie wiem jak długo tak siedziałam sama czekając. Ale ilekolwiek czasu nie minęło strasznie mi się to dłużyło, chciałam już zapytać jak mi poszło, czy powiedziałam wszystko dobrze? Kiedy będzie wyrok? Ile jeszcze spraw? czy będę musiała jeszcze zeznawać? Grałam w gry na telefonie, patrzyłam przez okno, powtarzałam w myślach teksty ulubionych piosenek. Robiłam cokolwiek, by czas leciał szybciej i by w końcu zobaczyć tatę wychodzącego z sali rozpraw. W końcu drzwi sali się otworzyły, nie patrzyłam na nikogo tylko na tatę i jego adwokatkę. Jednak to jak w tamtej chwili wyglądał pozostawiało wiele do życzenia. Miał coś na kształt pokerowej twarzy, jednak mimo, że jego twarz nie wyrażała żadnych konkretnych emocji i nie dało się z niej wiele wyczytać to jednak było widać jedynie negatywne emocje. Byłam już całkowicie pewna, że przegraliśmy sprawę, i sędzia ogłosił rozwód z winy taty. Adwokatka szła tuż obok niego cały czas coś mówiąc, jednak on zdawał się w ogóle nie zwracać na nią uwagi. Podeszli oboje do ławki, na której siedziałam, Pani adwokat wciąż coś mówiła o tym, że do niego zadzwoni itd. Dlatego też nie chciałam przeszkadzać. Ale w końcu, już nie mogłam się powstrzymać, zwłaszcza kiedy z jej ust padły słowa "Gratuluję". Od razu spytałam czy wygraliśmy, na co ta z uśmiechem odparła po prostu "tak". Tata nadal nie wydawał się być zadowolony z tego powodu, dowiedziałam się jednak, że wynikało to z tego w jaki sposób sędzina ogłosiła wyrok. Otóż zamiast powiedzieć kto ową sprawę wygrał, a kto przegrał orzekła po prostu wyrok z winy. Co było dla niego niezrozumiałe, no bo z czyjej winy. Definitywnie nie z jego, jak już wspomniałam sprawę wygraliśmy. Wyszliśmy z sądu i udaliśmy się do samochodu gdzie tata stopniowo wracając do siebie zaczął wysyłać smsy informując rodzinę, o wygranej. Obojgu nam gdy już się uspokoiliśmy zdarzyło się uronić kilka łez. Byliśmy szczęśliwi i dość mocno zaskoczeni tym zwycięstwem. Zwłaszcza, że 13 kwietnia 2016 roku wypadał w piątek, piątek 13, dzień uważany powszechnie za pechowy okazał się dla nas totalnym przeciwieństwem pecha.