poniedziałek, 30 maja 2016

4. Pobudka

Pewnego dnia do mamy i taty przyszli znajomi. Jak to ze znajomymi zazwyczaj bywa, na wejściu pokazali zapas alkoholu jaki ze sobą przynieśli. Mama z jakiegoś niewiadomego mi na tamtą chwilę powodu stwierdziła, że nie będzie piła, ale dodała, że mój tata śmiało może sobie pozwolić i nie widzi w tym problemu. Kiedy nie było jeszcze zbyt późno posiedziałam z nimi trochę, a później zostałam wygoniona do swojego pokoju. Położyłam się więc, ale długo nie mogłam zasnąć słysząc ich rozmowy. W końcu odpłynęłam. Mój sen nie trwał jednak długo bo zaraz zostałam drastycznie obudzona przez matkę. Kazała mi natychmiast wstawać i wziąć parę swoich rzeczy do plecaka. Zrobiłam to nie myśląc zbyt dużo wciąż zaspana. Chciałam się ubrać wiedząc, że gdzieś wychodzimy ale nie pozwoliła mi na to. Kiedy ciągnęła mnie do wyjścia widziałam że tata spokojnie śpi na ich łóżku a znajomych już nie ma. Pytałam co się dzieje, dokąd jedziemy, ale na żadne pytanie nie została mi udzielona odpowiedź, zeszliśmy na dół a pod blokiem czekała na nas przyjaciółka mojej matki. Zapakowały mnie do samochodu i ruszyliśmy, w domu jej przyjaciółki położyła mnie spać z jej córkami w łóżku, nie umiałam od razu zasnąć i słyszałam ich rozmowę w kuchni. Z tej właśnie rozmowy dowiedziałam się, że przyjechałyśmy do "cioci" bo niby tata stał się agresywny po alkoholu i gdyby nie znajomi to by  uderzył moją matkę. Zdziwiłam się. Naprawdę. To tak jakby ktoś nagle po latach nauki powiedział mi, że dwa plus dwa to jednak nie jest cztery. W końcu usnęłam. Przez parę dni mieszkałyśmy u cioci. W końcu matka powiedziała mi, że rozmawiała z tatą i to wszystko dlatego, że jego kolega nagadał mu głupot. W drodze do domu co chwile mi powtarzała, że w razie czego mam mówić, że chcę z nią zostać. Nie wiedziałam o co chodzi ze słowami "w razie czego". Co? Co może się stać? Nie wiedziałam tego. Po tej sytuacji znów przez jakiś czas było względnie "ok". Jednak w domu panowała dziwna atmosfera.

sobota, 28 maja 2016

3. Cisza przed burzą.

Później wszystko było właściwie normalnie, rodzice czasem się kłócili, ale zaraz się godzili i było po sprawie. Choć najczęściej kłócili się o mnie. Na przykład o to, że któregoś dnia mama kazała mi posprzątać pokój i zrobiłam to, ale po swojemu. Poukładałam wszystko tak jak mi się podobało, a ona weszła do pokoju i mówiąc, że książki mam źle poukładane zrzuciła mi je z pułki i kazała poprawić. Byłam wtedy chyba jakoś w 1 klasie. Rozpłakałam się z nerwów a tata wszedł do pokoju i zapytał o co chodzi. Powiedziałam mu więc. Na co on poszedł z nią porozmawiać i pokłócili się o to, że tata podważa jej autorytet itd. W końcu się pogodzili, ale przy każdej sprzyjającej sytuacji wypominała mi, że przeze mnie się kłócą. Wzięłam to sobie do serca, naprawdę i starałam się już nie prowokować takich sytuacji. I później było już tylko lepiej. Przynajmniej tak mi się wydawało. Robiliśmy remont mieszkania za remontem. Mój pokój, łazienka, kuchnia, salon, ich sypialnia. Myślałam, że jesteśmy bogaci przez te wszystkie remonty. W końcu nasze mieszkanie było tak śliczne, że każdy kolega lub koleżanka mi zazdrościli. Któregoś dnia mama zrobiła dla mnie coś co dla dziecka w klasie podstawowej było cudowne. Chciałam mieć zwierzaka, konkretnie psa. Tata się nie zgadzał. Mówił, że nie będę się nim opiekować itd. czyli wszystkie rzeczy, których rodzice używają jako wymówki, a mama? Mama przekonała go i dosłownie w 5 minut poszliśmy do bankomatu wybrać pieniądze. Tata się zgodził pod jednym warunkiem, a mianowicie, że on nie będzie wychodził z psem na spacery. Mama od razu powiedziała, że nie ma się czym martwić bo ona będzie wychodziła rano i wieczorem a ja w ciągu dnia. Kupiliśmy cocker spaniela, suczkę. Byłam wniebowzięta i naprawdę wdzięczna mamie. Zaczęłam się coraz bardziej do niej przekonywać. Jednak to wszystko nie trwało zbyt długo...

2. Mama...?

Nie wiedziałam wtedy dlaczego ani po co, ale dziwna pani z nami została. Mieszkała z nami. Na początku... to była po prostu pani. Nie rozumiałam czemu z nami mieszka, ale nie musiałam rozumieć. Jeśli tata jej pozwolił to miał pewnie dobry powód. Lubiłam rysować laurki. Często rysowałam je dla taty, a skoro pani mieszkała z nami to chciałam być miła i rysowałam je też dla niej. Do dziś mam gdzieś jakieś stare ocalałe rysunki podpisane "dla taty i pani" musicie uwierzyć mi na słowo, bo dużo czasu zajęłoby mi znalezienie ich w piwnicy. Po jakimś czasie z przyzwyczajenia do kobiety i ze względu na to że tata mnie do tego namawiał stopniowo zaczęłam mówić do niej mama. Wtedy myślałam, że w końcu jest tak jak być powinno. Miałam mamę i tatę, jak wszystkie dzieci. Jednak mimo wszystko zawsze lepiej dogadywałam się z tatą, jeśli chciałam gdzieś iść, albo robić coś na co potrzebna jest zgoda szłam do taty by go zapytać. Ona nigdy mnie nie rozumiała, nawet się nie starała ani nie próbowała udawać. W tamtym okresie wieczorami przed zaśnięciem nachodziły mnie dziwne myśli typu " a co by było... gdyby mnie nie było?"albo "co będzie jak umrę?" lub też "czy umieranie boli? ja nie chcę umrzeć..." i w końcu przez taki myśli od których nie mogłam się uwolnić zaczynałam płakać. Ona przychodziła i kazała mi przestać płakać i iść spać i o tym nie myśleć, a tata zostawał ze mną w pokoju, albo pozwalam mi z nimi spać, zawsze mi pomagał. Na początku oboje pracowali, ona krócej. W końcu jednak ona przestała pracować, a tata pracował coraz dłużej. Widywałam go coraz mniej, bo kiedy rano się budziłam już go nie było, a kiedy z kolei przychodził po pracy ja już musiałam spać. Wszystko robiłam więc z mamą. Zabierała mnie w różne miejsca. Do swojej babci, która mieszkała na tyle daleko, że musiałyśmy zostać tam na jakiś dłuższy czas, czy do kolegi by popilnować mu domu kiedy on będzie na wakacjach. Pytałam czemu nie mogę zostać z tatą. Odpowiadała, że taty nie ma teraz w ogóle w domu bo pracuje. A jednak kiedy miałam możliwość porozmawiać z nim przez telefon i pytałam czy mogę do niego wrócić odpowiadał, że jasne i że jeśli powiem mamie to mnie przywiezie z powrotem, ale ona wtedy znów mówiła swoje. Czułam, że coś jest nie tak, że oddalam się od taty i nic nie mogę z tym zrobić bo jestem tylko dzieckiem...

czwartek, 26 maja 2016

1. Obca kobieta

Z okresu wczesnego dzieciństwa nie pamiętam zbyt wiele...
... Moją nianią była ciocia - siostra mojego taty. Albo sąsiadka... albo babcia jednego z moich przedszkolnych znajomych. Mój tatuś pracował ciężko, żebyśmy mogli normalnie żyć z pracy wracał możliwie na tyle wcześnie by odebrać mnie z przedszkola nim będę tam ostatnim dzieckiem, jednak nie zawsze się to udawało. Moja rutyna wyglądała tak, 7:00 jako pierwsze dziecko w przedszkolu siedziałam na dywanie tuląc się do plecaka w kształcie pikaczu - mojej ulubionej postaci z pokemonów i czekałam, czekałam na kogokolwiek, na jakieś dziecko by się pobawić lub na panią Bogusię - kucharkę, która zawsze pozwalała mi sobie pomagać w kuchni kiedy mi się nudziło. Za moją pomoc zawsze odwdzięczała mi się tym, że mimo, iż nie miałam wykupionego picia w przedszkolu zawsze przymykała oko i kiedy ładnie poprosiłam nalewała mi pysznego kompotu. Dzień w przedszkolu mijał szybko. I znów czekanie. Nigdy nie wiedziałam kto mnie odbierze. Tata? "Babcia"? Ciocia? Niemal co drugi dzień byłam ostatnim dzieckiem w przedszkolu. Nie miałam tego za złe tacie. Starał się ze wszystkich sił by było mi dobrze. To właśnie mój tatuś co rano robił mi krzywe kucyki do przedszkola. To właśnie mój tatuś pomalował mi 1 raz paznokcie, jak prawdziwy ojciec dobrał kolory zgodnie z barwami naszego klubu... pół paznokcia na niebiesko pół na czerwono. To właśnie mój tatuś robił mi kanapki do przedszkola mimo że miałam wykupione obiady, w razie gdybym byłą jeszcze głodna. Starałam mu się odwdzięczyć i kiedy w żartach prosił bym zrobiła mu kanapkę wkładając w to całą swoją miłość i wdzięczność z precyzją brałam dwie kromki chleba i smarowałam je musztardą. Tak, samą musztardą no bo co innego mogła wymyślić kilkuletnia dziewczynka wiedząca jedynie tyle, że jej tatuś lubi musztardę... ale on dodając mi wiary w siebie jadł je tak się zachwycając, że stało się to naszym rytuałem. Uwielbiałam patrzeć jak je i z uśmiechem dziękuje za najpyszniejsze kanapki na świecie. Myślę, że już w tym momencie... kiedy miałam 3/4 latka urodziła się moja miłość do gotowania. Mimo zmęczenia zawsze kiedy go prosiłam wychodził ze mną na dwór. Chciałam by był ze mnie dumny, które dziecko tego nie chce? Lubił kopać ze mną w piłkę. I tak narodziła się moja kolejna pasja piłka nożna. Chciałam by widział że mimo bycia dziewczynką z metra ciętą dam radę. i grałam z dużo starszymi. Nauczyłam się. I kiedy wychodziłam z tatą na boisko widziałam jego uśmiech kiedy podawałam  piłkę większą od mojej głowy celnie do niego. Teraz kiedy wchodzę na boisko niejeden chłopak nie potrafi z  piłką tego co ja. Jednak po kolei. Byłam mała... słyszałam inne dzieci używające dziwnego słowa... "mama". Pytałam gdzie ona jest? Kiedy ją zobaczę? Wróci? Nie wiedział jak mi to wytłumaczyć i na wiele pytań sam nie znał odpowiedzi. W końcu dałam spokój, przestałam się martwić o to kim jest "mama" i gdzie ona teraz jest. Kiedy tata miał wolne leżeliśmy razem długo w piżamach ,oglądał ze mną bajki, wygłupiał się. Po prostu był. I któregoś dnia ktoś zapukał do drzwi. Tata wstał i otworzył, wpuścił do domu kobietę ubraną w jasne jeansy i niebieską bluzę, włosy miała związane w kucyk. Bałam się obcych. Byłam wstydliwym dzieckiem na tym etapie mojego życia. Na środku naszego salonu była kolumna schowałam się za nią, a dziwna kobieta szepnęła "nie bój się" uśmiechnęła się krzywo i wręczyła mi tabliczkę czekolady. Nie wzięłam jej jednak od niej. Wzięłam dopiero tą samą tabliczkę czekolady podaną mi przez tatusia. Kobieta usiadła z nim i rozmawiali, a ja zajęłam się czekoladą i bajkami...

środa, 25 maja 2016

Witaj świecie!

Kimkolwiek jesteś witam cię na moim blogu. Tutaj dowiesz się jak na wszystko patrzy 19-letnia uczennica technikum gastronomicznego. Opowiem ci swoją historię od samego początku, aż do teraz. :) Spojrzysz na świat moimi oczami w różnych etapach.... zaczynając od dziecka, które wierzy we wszystko co się mu powie, kończąc na człowieku, który sam ocenia to co dzieje się wokół niego. Mam nadzieję, że mimo moich błędów początkującego blogera wyniesiesz jakieś korzyści z trafienia na mojego bloga. :)