czwartek, 26 maja 2016

1. Obca kobieta

Z okresu wczesnego dzieciństwa nie pamiętam zbyt wiele...
... Moją nianią była ciocia - siostra mojego taty. Albo sąsiadka... albo babcia jednego z moich przedszkolnych znajomych. Mój tatuś pracował ciężko, żebyśmy mogli normalnie żyć z pracy wracał możliwie na tyle wcześnie by odebrać mnie z przedszkola nim będę tam ostatnim dzieckiem, jednak nie zawsze się to udawało. Moja rutyna wyglądała tak, 7:00 jako pierwsze dziecko w przedszkolu siedziałam na dywanie tuląc się do plecaka w kształcie pikaczu - mojej ulubionej postaci z pokemonów i czekałam, czekałam na kogokolwiek, na jakieś dziecko by się pobawić lub na panią Bogusię - kucharkę, która zawsze pozwalała mi sobie pomagać w kuchni kiedy mi się nudziło. Za moją pomoc zawsze odwdzięczała mi się tym, że mimo, iż nie miałam wykupionego picia w przedszkolu zawsze przymykała oko i kiedy ładnie poprosiłam nalewała mi pysznego kompotu. Dzień w przedszkolu mijał szybko. I znów czekanie. Nigdy nie wiedziałam kto mnie odbierze. Tata? "Babcia"? Ciocia? Niemal co drugi dzień byłam ostatnim dzieckiem w przedszkolu. Nie miałam tego za złe tacie. Starał się ze wszystkich sił by było mi dobrze. To właśnie mój tatuś co rano robił mi krzywe kucyki do przedszkola. To właśnie mój tatuś pomalował mi 1 raz paznokcie, jak prawdziwy ojciec dobrał kolory zgodnie z barwami naszego klubu... pół paznokcia na niebiesko pół na czerwono. To właśnie mój tatuś robił mi kanapki do przedszkola mimo że miałam wykupione obiady, w razie gdybym byłą jeszcze głodna. Starałam mu się odwdzięczyć i kiedy w żartach prosił bym zrobiła mu kanapkę wkładając w to całą swoją miłość i wdzięczność z precyzją brałam dwie kromki chleba i smarowałam je musztardą. Tak, samą musztardą no bo co innego mogła wymyślić kilkuletnia dziewczynka wiedząca jedynie tyle, że jej tatuś lubi musztardę... ale on dodając mi wiary w siebie jadł je tak się zachwycając, że stało się to naszym rytuałem. Uwielbiałam patrzeć jak je i z uśmiechem dziękuje za najpyszniejsze kanapki na świecie. Myślę, że już w tym momencie... kiedy miałam 3/4 latka urodziła się moja miłość do gotowania. Mimo zmęczenia zawsze kiedy go prosiłam wychodził ze mną na dwór. Chciałam by był ze mnie dumny, które dziecko tego nie chce? Lubił kopać ze mną w piłkę. I tak narodziła się moja kolejna pasja piłka nożna. Chciałam by widział że mimo bycia dziewczynką z metra ciętą dam radę. i grałam z dużo starszymi. Nauczyłam się. I kiedy wychodziłam z tatą na boisko widziałam jego uśmiech kiedy podawałam  piłkę większą od mojej głowy celnie do niego. Teraz kiedy wchodzę na boisko niejeden chłopak nie potrafi z  piłką tego co ja. Jednak po kolei. Byłam mała... słyszałam inne dzieci używające dziwnego słowa... "mama". Pytałam gdzie ona jest? Kiedy ją zobaczę? Wróci? Nie wiedział jak mi to wytłumaczyć i na wiele pytań sam nie znał odpowiedzi. W końcu dałam spokój, przestałam się martwić o to kim jest "mama" i gdzie ona teraz jest. Kiedy tata miał wolne leżeliśmy razem długo w piżamach ,oglądał ze mną bajki, wygłupiał się. Po prostu był. I któregoś dnia ktoś zapukał do drzwi. Tata wstał i otworzył, wpuścił do domu kobietę ubraną w jasne jeansy i niebieską bluzę, włosy miała związane w kucyk. Bałam się obcych. Byłam wstydliwym dzieckiem na tym etapie mojego życia. Na środku naszego salonu była kolumna schowałam się za nią, a dziwna kobieta szepnęła "nie bój się" uśmiechnęła się krzywo i wręczyła mi tabliczkę czekolady. Nie wzięłam jej jednak od niej. Wzięłam dopiero tą samą tabliczkę czekolady podaną mi przez tatusia. Kobieta usiadła z nim i rozmawiali, a ja zajęłam się czekoladą i bajkami...

1 komentarz: