wtorek, 21 marca 2017

19. Zamieszkałam z tatą.

11.08.2015r. Wtorek. Wieczór. Pamiętna data. W ten właśnie dzień ja z Dawidkiem spotkaliśmy się z tatą.Tata wziął Dawidka a mi pozwolił się na godzinkę spotkać ze znajomymi. Kiedy byłam u mojej najlepszej przyjaciółki tata powiedział mi, że jeśli chce to możemy z Dawidem u niego zostać na noc. Oczywiście się zgodziłam. Napisał więc mamie, że u niego zostajemy. Krótko po tym już nie mogłam cieszyć się z pobytu u przyjaciółki i perspektywy zostania na noc u taty, ponieważ mój telefon zaczął wydzwaniać. Dzwoniła mama. W końcu odebrałam, powiedziała mi, że nie ma takiej opcji byśmy zostali u taty, że ona się nie zgadza jej się to nie podoba i koniec. Po 15 minutach rozmowy z nią udało mi się ją uspokoić i przekonać. Myślałam, że jest jeszcze szansa na to, że będzie normalnie, ale moja nadzieja szybko została zgaszona niczym świeczka podmuchem wiatru. Kiedy się z nią żegnałam usłyszałam znajomy dźwięk domofonu który oznaczał, że ktoś wpisał kod i wchodzi do klatki. Wróciłam od koleżanki do taty, siedzieliśmy z Dawidem i rozmawialiśmy z tatą. Było super. Aż znów zadzwonił mój telefon to była ona. Powiedziała, że mam zejść do niej na dół bo chce ze mną porozmawiać. Wiele nie myśląc powiedziałam o tym tacie i zeszłam na dół. Przyjechała z Katowic do Gliwic wraz ze swoim kochankiem na jego ścigaczu. Kiedy wyszłam wydawała się spokojna on siedział na motorze a ona stała pod klatką czekając na mnie poprosiła mnie spokojnie bym pokazała jej mój telefon, odpowiedziałam, że tego nie zrobię wiedząc już czym może się to skończyć po ostatnim incydencie. Instynktownie wyjęłam telefon z kieszeni i trzymałam go mocno w ręce. Zaczęła się ze mną szarpać i wydarła mi telefon z ręki, a razem z nim moją kartę bankową którą trzymałam za etui na telefon. Próbowałam jej go odebrać tak jak ona mi. Nie udało się mówiłam, powtarzałam by mi go oddała. Na próżno. Odsunęła się i powiedziała, że mam jej oddać klucze do mieszkania. W odpowiedzi powiedziałam tylko, że dopiero gdy odda mi telefon. Na co jej kochanek wszystkiemu spokojnie się przyglądający odparł bardziej do niej niż do mnie, że ma się nie martwić tym po zmienią sobie zamki.Wsiadła na ścigacz i odjechała. Popłakałam się, nie rozumiałam tego wszystkiego. W telewizji ludzie się rozwodzą i kłócą, ale jeśli chodzi o dzieci, jakoś próbują ze sobą współpracować.Tata mnie pocieszał. Złapał za telefon i napisał jej co o tym myśli. Następnego dnia odwiózł do niej Dawidka. Zostałam sama z tatą bez niczego. Mieliśmy tylko materac w salonie na podłodze do spania. Miałam tylko te ciuchy w których przyjechałam. Nie miałam telefonu. Ale miałam.... miałam coś ważnego.... kochającego rodzica... którym wbrew stereotypom okazał się tata.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

18. Tata

Wkrótce zaczęła mnie dopadać depresja. Od zawsze byłam córeczką tatusia, a teraz. Nowie miejsce, nowy pokój, brak znajomych, brak przyjaciół, brak... taty. Byłam tylko ja i mój brat. Przeciwko nowemu otoczeniu oraz przeciwko mamie i jej kochankowi. Zajmowałam się bratem, robiłam co mama kazała i tyle. Wieczorami kiedy nikt nie patrzył siedziałam i płakałam pisząc z tatą przez aplikacje, bo smsy mama zawsze mogła przeczytać i pewnie tak jak przy rozmowach z ciocią czytając je ukarałaby mnie. Ten okres smutku nostalgii i depresji przerwało... pierwsze spotkanie z tatą. Umówiłam się z nim i się zobaczyliśmy. Spędziliśmy czas naprawdę miło. Po prostu razem, śmiejąc się i ciesząc się swoją obecnością. Kupiliśmy sobie po lodzie. A potem tata zaproponował mi, że pokaże mi jak ruszyć samochodem, miałam przy tym naprawdę dużo zabawy. Słuchałam uważnie jego instrukcji, ale mimo to z piskiem opon ruszałam tak, że tata odbijał się od oparcia w momencie gdy silnik samochodu gasł. Po tym spotkaniu umówiłam się z tatą na jeszcze kilka spotkań. Było super cieszyłam się mogąc się z nim widywać. Mój brat też chciał się z nim zobaczyć. To było oczywiste, też bardzo tęsknił za tatusiem. Wszystko więc zorganizowałam, pytałam tatę kiedy będzie mógł najszybciej wyjść z pracy by się z nami spotkać powiedział, że około godziny 19:00, powiedziałam to mamie, nie chciałam mieć problemów, że "decyduje za nią". Powiedziała, że jasne możemy się z nim spotkać ale o 19 to za późno. to samo powiedziałam tacie, odparł mówiąc, iż naprawdę nie może urwać się wcześniej. Powiedziałam mamie, że jeśli się nie zgadza to nie zobaczymy się z tatą bo nie może wcześniej wyjść z pracy. Byłam zła na mamę, że nie pozwala nam się z nim spotkać. W końcu Dawidka i tak i tak kładłam spać o 21. A w takiej sytuacji choćby godzina z tatą byłaby cenna. Nie minęło 5 minut od momentu gdy napisałam tacie , że o 19:00 się nie spotkamy, gdy ten do mnie zadzwonił. Okazało się bowiem, że mama do niego zadzwoniła i zaczęła się wydzierać, że umawia się z nami a teraz nie chce z nami iść. Byłam po prostu wściekła. Wszystko, ale to wszystko przękręciła tak, by to tata był winien...

wtorek, 22 listopada 2016

17. Nowy dom?

Parę dni później, mama obudziła mnie dość wcześnie bo około 8 rano. Kazała zrobić to co zawsze przyszykować bratu śniadanie zająć się nim, a potem od razu się ubierać i iść z nim na dwór. Nic nie rozumiałam, zrobiłam co kazała, ona cały czas rozmawiała przez telefon, z różnymi osobami, jak mi się wydawało. Kiedy zaczęłam się ubierać i pomagałam bratu pakować zabawki na plac zabaw zrozumiałam co się dzieję. Do domu wszedł jej kochanek z bratem i "ciocia" czyli stara koleżanka mamy. Weszli z workami na śmieci. Koleżanka mamy zaczęła pakować wszystko jak leci do worków a mężczyźni zajęli się pralką, którą trzeba było wyjąć z zabudowy. Mama kazała mi się pośpieszyć i wychodzić, nie oddała mi telefonu, nie wiedziałam co robić, nie mogłam zadzwonić do taty. Miałam ze sobą tylko telefon który parę dni temu wyciągnęłam z szafki ze starociami i podładowałam, działał, ale pieniędzy na nim nie było. Dzięki sprytnemu trickowi podanemu mi przez koleżankę zadzwoniłam do niej na jej koszt. Wytłumaczyłam mniej więcej o co chodzi posiedziała ze mną po czym poszła do mojej mamy po mój telefon, pod pretekstem, że ja jestem z bratem i nie mogę go zostawić, no a chciałybyśmy sobie pogadać no i przecież musi mnie mama jakoś informować, co mam robić, kiedy wrócić, o ile w ogóle miałam wrócić. Udało się, plan zadziałał. Odzyskałam telefon. Chciałam zadzwonić do taty, ale on zrobił to szybciej, zadzwonił do mnie. Pytał co się dzieję. Powiedział, że ktoś do niego zadzwonił i powiedział, że ktoś demoluje dom. Powiedziałam mu tyle co wiedziałam. Tata musiał kończyć, żeby mógł się urwać z pracy i dojechać do domu. Czekałam, bratu się nudziło, a na dodatek jeszcze zaczęło padać. W końcu mama z kochankiem podjechali jego samochodem na plac zabaw i kazali nam wsiadać. Wszystko się wyjaśniło kiedy dojechaliśmy na miejsce. Okazało się, że tak jak myślałam, właśnie się przeprowadziliśmy. Weszliśmy do dużego bloku do mieszkanie a numerze 12. Tak naprawdę jeszcze wtedy nie wiedziałam nawet gdzie jestem, nie znałam tej okolicy...

sobota, 5 listopada 2016

16. "Policja będzie cię szukać"

Odebrałam, to była moja mama, powiedziała, że mam natychmiast wracać do domu i tyle. Zadzwoniłam do cioci, a ona kazała mi nie odbierać i się nie przejmować. Tak też zrobiłam, napisałam tylko sms do mamy, że wszystko jest ok i ma się nie martwić, ale tego co zrobiła potem się nie spodziewałam. Zaczęła do mnie wydzwaniać, ona i jej "partner" i wypisywać mi smsy, że jeśli nie wrócę do domu to narobi mi wstydu i zadzwoni na policję. Tak dosłownie to napisała, to nie moja interpretacja jej słów. Napisała "Jeśli nie wrócisz do domu i nie odbierzesz zadzwonię na policję i narobię ci wstydu, że policja będzie cię szukać". Nigdy bym się tego nie spodziewała. Spanikowałam. Znów zadzwoniłam do cioci powiedziała mi, że nie powinnam się poddawać, że Dawid jest pod jej ochroną a ona wszystko mamie wygarnie gdy ta wróci. Dodała też, że nie będzie mnie do niczego zmuszać i to moja decyzja. wystraszona postanowiłam załagodzić sytuacje. Zadzwoniłam do mamy, to nie była rozmowa, to była kłótnia. ona zaczęła mnie straszyć policją, a ja w płaczu prosiłam ją by tego nie robiła i tłumaczyłam jej, że to co robi nie jest dobre. Nie słuchała, w pewnym momencie powiedziała, że jak chce "tyle" wolności to mam trzymać się z tatą. Nie myślałam długo i powiedziałam, że w każdej chwili mogę zostawić Dawida u cioci pod jej dobrą opieką i iść do taty, zaczęła płakać i mówić, że jeśli naprawdę tego chcę to mam to zrobić. Uspokoiłam się trochę i rozmowa skończyła się na tym, że powiedziałam jej, że nigdzie nie idę jestem u znajomych, rozłączyłam się i zadzwoniłam do taty i poinformowałam go o całym zdarzeniu. Tata mnie wysłuchał choć nie chciał nic mówić by mnie nie nastawiać. Na drugi dzień o umówionej 10 byłam już u cioci. Mama napisała mi rano sms, że mam być w domu gdy wróci czyli około 13 jak twierdziła. Więc wróciłam do domu. gdy przyszła, wyrwała mi z ręki telefon bez słowa i poszła do łazienki. Wiedziałam co robi. czytała smsy moje i cioci. Wyszła z łazienki już bez telefonu nie oddała mi go, zaczęła mi wypominać, że dzieci tak nie robią, nie nagadują nikomu na swoich rodziców. Nie pozwoliła mi nawet odpisać na sms taty który zapytał jak się z bratem mamy. Zabrała mi telefon i zabroniła wychodzić na dwór.

15. Nareszcie ktoś mnie rozumie.

Dużo rozmawiałam i pisałam z ciocią, dowiedziałam się od niej, że mama obiecała jej nigdzie nie wyjeżdżać. Jej nastawienie do postępowania mamy sprawiło, że jej zaufałam, poszłam do niej z bratem na obiad porozmawiałyśmy i ciocia nas przygarnęła, aż do powrotu mamy. Wróciłam szybko do domu spakowałam parę rzeczy moich i brata i poszłam. Dawidek bawił się na dworze, a my i koleżanka cioci rozmawiałyśmy o tym wszystkim. Ciocia była naprawdę wściekła, mówiła mi, że wszystko mamie wygarnie i dzięki temu mama zrozumie co robi źle i będzie lepiej. Byłam wtedy naprawdę szczęśliwa ciocia zapewniała mnie, że będzie dobrze, że ona się tym wszystkim zajmie. U cioci była mi cudownie, zachowywała się jak prawdziwa mama, gdy byliśmy z bratem głodni próbowałam iść do kuchni zrobić kanapki, ale ona zawsze pytała mojego braciszka co ma ochotę zjeść i cokolwiek sobie zażyczył ona przygotowywała na obiad, gdy Dawid chciał iść na dwór przed blok siedziała godzinami przy oknie lub na ławce przy placu zabaw na którym się bawił i go pilnowała a mnie dosłownie wyganiała do koleżanek. Bardzo jej za to dziękowałam. Dzień przed rzekomym powrotem mamy dzwonili do mnie znajomi, wydzwaniali co chwilę prosząc mnie bym poszła z nimi do kolegi wieczorem na imprezę, a przyjaciółka do tego proponowała bym później poszła do niej na noc. Nie chciałam prosić cioci o tak wiele, miała problemy z kręgosłupem, a mój brat to istny wulkan energii, nie chciałam jej zostawiać z nim samej. Odmawiałam, ale ona po raz kolejny "kazała" mi się nie wygłupiać i iść się zabawić ze znajomymi. Upewniałam się milion razy czy aby na pewno to nie problem, czy nie zmieniła zdania. Ale ona uparcie mówiła, że tak i nawet dała mi 10 zł. Może to nie wiele ale dla mnie to było dużo, bo przecież tłumaczyłam jej, że nie potrzebuje bo to impreza i na pewno kupią coś do jedzenia i picia. Jednak po raz kolejny nie odpuściła w końcu wzięłam od niej pieniądze ale powiedziałam, że kiedyś jej oddam. Ciocia uznała, że byłoby fair gdybym dała znać o tym mamie, więc tak też zrobiłam napisałam jej gdzie idę, do kogo, no i, że Dawidek zostaje u cioci. Nie dostałam odpowiedzi no i poszłam, było super nie martwiłam się o brata, pisałam z ciocią, grałam ze znajomymi w fife :) tańczyliśmy słuchaliśmy muzyki. Nagle około 21 zadzwonił mój telefon...

wtorek, 11 października 2016

14. Wyjazd.

Któregoś dnia mama rozmawiała z moim bratem i usłyszałam jak tłumaczy mu, że musi jechać na szkolenie ale szybko wróci. Byłam zdziwiona bo nic mi nie mówiła, no ale pomyślałam, że to nic takiego tylko weekend, ale kiedy zapytałam czy będę mogła pójść na urodziny kolegi, które wypadały w poniedziałek, odpowiedziała, że nie bo jej nie będzie. Jeszcze bardziej zdziwiona zapytałam na ile wyjeżdża i gdzie. Powiedziała, że na 5 dni do Krakowa. Ale... to nie było wszystko, następnego dnia z 5 dni zrobiło się siedem, a jeszcze kolejnego z 7 powstało 10. W końcu byłam zła i powiedziałam, że 10 dni to chyba za dużo jak na szkolenie, odpowiedziała, że nie jedzie na szkolenie tylko gdzieś, mam się nie interesować i że jeszcze nie wie na ile dokładnie. Ostatecznie, mama wyjechała zostawiając mnie praktycznie samą z bratem bo tata pracował do późna. Zostawiła mnie ze 100 zł na 10 dni. Gdyby to 100 zł miało mi starczyć tylko na obiady dla mnie i brata myślę, że by wystarczyło, ale to 100 musiało mi starczyć na obiady głupie drobiazgi typu papier toaletowy czy cukier, karmę dla psa, chrupki dla braciszka który był już nauczony, że codziennie coś słodkiego dostanie, serki, chleb, szynkę, ser itd. Bo mama nie zrobiła zakupów uzupełniających lodówkę przed wyjazdem. Przecież to ja byłam od takich rzeczy. Na początku miałam to jakoś zorganizowane, kupowałam rzeczy na obiad i coś słodkiego dla brata i wydawało mi się że starczy, ale w końcu zaczęło brakować wspomnianych wyżej rzeczy. Mój dzień wyglądał tak, że rano ubierałam braciszka, robiłam mu śniadanie, bawiłam się z nim, ćwiczyłam z nim "zadania" z przedszkola typu liczenie, kolorowanie, pisanie jakichś literek po szlaczkach. Później szłam z nim na zakupy, gdy wracaliśmy puszczałam mu bajki i robiłam obiad. Po obiedzie wychodziłam z nim na plac zabaw i spędzaliśmy tak cały dzień, on miał ubaw, a ja nie siedziałam w domu i czasem się zdarzyło, że ktoś znajomy przyszedł ze mną posiedzieć. Później czasem dzwoniłam do taty, by dowiedzieć się kiedy będzie, chcąc choć ostatnie kilka godzin dnia spędzić ze znajomymi, jako że były to wakacje późno oznaczało naciąganą dla mnie przez tatę godzinę 23, ponieważ zazwyczaj wracał około 21/22. Czasem okazywało się, że akurat gdy ja wrócę do domu tata już będzie więc będę mogła zostawić mu Dawidka i uciec od tego wszystkiego choć na chwilę. I tak w kółko.Około 5 dnia, zadzwoniłam do cioci (przyjaciółki mamy) mieszkającej niedaleko, okazało się, że mama zapewniała ją, że nigdzie nie pojedzie. Więc ciocia była na nią delikatnie mówiąc wkurzona. Zaczęło mi brakować pieniędzy i w kieszeni miałam już tylko 30 zł. Postanowiłam więc postawić na tani obiad czyli frytki zwłaszcza, że Dawidek mnie o nie prosił. Tego dnia tata wrócił do domu wcześniej i natknął się na mnie myjącą naczynia po obiedzie, był zły, że zrobiliśmy sobie z bratem frytki, nigdy nie lubił gdy jedliśmy coś a'la fast food. Trochę mnie to przerosło i płacząc powiedziałam mu tylko, że robię na obiad to na co mnie stać. Nie chciałam prosić go o pieniądze, pracował codziennie, nie miał łatwej pracy remonty, praca fizyczna. No a prawie nic nie jadł, jego jedyny posiłek w ciągu dnia to bułka z sałatką kupioną w biedronce. Tata nic nie odpowiedział. Dodałam tylko jeszcze , że dostałam 100 zł na 10 dni. Następnego dnia pisałam z ciocią o tym jak mi ciężko i, że nie podoba mi się zachowanie matki....

niedziela, 2 października 2016

Mała Prośba :)

Witam wszystkich czytających... no właśnie. Tak sobie myślę czy ktoś to w ogóle czyta :). Oczywiście bloga piszę w dużej mierze dla samej siebie, ale skoro jest on publiczny, a widzę 420 wyświetleń to chyba ktoś jednak zagląda:). Tak jak widzicie po tytule post ten jest prośbą. O co ? Mianowicie o to abyście wy czytający dali mi o sobie znać pisząc komentarze:). Czasem łapie mnie straszna niechęć do pisania, więc świadomość, że jest przynajmniej parę osób które czytają i są ciekawe co dalej, motywowałaby mnie :) Dlatego raz jeszcze proszę o komentarze i pozdrawiam :).